wtorek, 16 listopada 2010


Siedzę sobie właśnie w kawiarence popijając zieloną herbatę. Robi się dość chłodno na dworze, więc dodatkowo zmotywowana domową awarią internetu - czmychnęłam do ciepłego wnętrza.

Myślę o tym co napisałam wczoraj. Tyle jest tych informacji.
Dziękuję za Waszą szybką reakcję. Oczywiście wiadomym mi jest, że większe kontrole wyznaczane są co 2 miesiące, a te mniejsze ( badanie fizykalne, krew, mocz, ciśnienie etc. ) co 2 tygodnie. Pytanie tylko na ile regulamin tych badań klinicznych pozwala na przeprowadzenie mniejszych i częstszych check-up'ików na terenie kraju, w którym chciałabym mieszkać. Wszystko rozchodzi się o to i zapewne okaże się dopiero na miejscu. Postanowiłam nie zawracać sobie tym głowy. Przynajmniej nie teraz.
Tu chodzi o życie nie o parę złotych kalesonów - więc zrobię wszystko co będzie trzeba.
Śmieciuch mnie nie przeraża. Poważnie. Już na tyle zaakceptowałam ta chorobę w swoim życiu, że gdzieś w podświadomości liczę się z podobnymi sytuacjami. Raz jest lepiej raz gorzej. Pewnie, że o wiele łatwiej jest płynąć ze świadomością samych sukcesów. Ale czy bez porażek miałyby taki smak? Co należy nazwać porażką?
Trzeba przecież docenić fakt, że w ogóle jest lek, który może trochę dziwnym sposobem (ale zawsze ) mogę wycyganić. :)
Jedyną beczką pełną żalu jest przywiązanie do mojego teraźniejszego życia. W końcu zaczęłam łapać właściwy wiatr w skrzydła. Zaczęłam funkcjonować na pełnych acz zdrowych obrotach młodej osoby. Studia, jakaś praca, spotkania z przyjaciółmi, życie kulturalne, itd. Rozwijam się, realizuję pewne pomysły, spełniam marzenia. Teraz znów większość z tych rzeczy prawdopodobnie będę musiała odłożyć na półkę i zająć się sprawą lekarstw. O to cały mój lament.

Zwyczajne ludzkie przywiązanie do rzeczy, nawyków, ludzi i upodobań. Bardzo naturalna reakcja...
Są jednak sprawy ważne i ważniejsze. Rozumiem to bardzo dobrze.
Tyle.
Zakładam czapę, owijam się szalem i lecę dalej. Trzymajcie się ciepło.

16 komentarze:

Bazylia pisze...

Brawo!!!! kochana, byleby do przodu, ważne że jest coś co musi Ci pomóc!!!!! wierzymy wszyscy, ściskam na dobry dzień! dziękuje że Jesteś!

Malutka... pisze...

Dasz radę! Masz tyle samozaparcia w sobie, że żadne tam takie nic Ci nie zrobią :) Zobaczysz!

Dorota pisze...

Ja też dołączam się do kciuków, ciepła, życzeń i wszystkiego na raz!!! Dajesz, dajesz Paula (że tak po szermierczemu zarzucę) vel jedziesz, jedziesz:)

Anonimowy pisze...

TY jesteś jak CZOŁG !!!!!

Ani się nie obejrzysz jak powrócisz już na stałe do Twojego życia spowrotem....You`ll see...

G R ....co see !!! PA!!

Unknown pisze...

Paulina nie są to łatwe wybory, ale życie ponad wszystkim - mam nadzieję, że przy pomocy dobrych ludzi uda ci się to wszystko poukładać w zgrabne puzzle, że odnajdziesz się w nowej rzeczywistości, a po leczeniu, przywieziesz nam wszystkim prezencisko w postaci swojego zdrowia :) ściskam kciuki za ciebie.

Anna pisze...

Powtórzę za Bazylią, dziękuję że Jesteś! Dobrze, że Jesteś! Będzie dobrze:)

Mamma Arrabiata pisze...

tak jest: alleluja i do przodu, czapa i szal na zimno!

Jagoda pisze...

Mądra Dziewczynka ;) Dasz radę; pomyśl: pojedziesz, podreperujesz zdrówko i wrócisz. Popatrz na Stany jak na szansę, a nie niechciany wyrok. Trzymaj się cieplutko

bajoj pisze...

hej!

często jest tak, że jak kilka rzeczy w życiu zaczyna się układać, to inne się p.(mam tu na myśli to słowo mniej ordynarne).Stan permanentnego szczęścia nie został widać dany człowiekowi, przynajmniej w tym życiu."Normalności", gdzie jesteś?! - zdają się krzyczeć dusza i ciało.
Wyrzeczenia zawsze mają sens, choćby egzystencjalny.
3m się!

Ewa pisze...

Paulinko
Pomyśl że ten nowy lek będzie tak skuteczny,że Twój pobyt w Bostonie będzie trwał bardzo krótko.A potem...Już tylko same radości i ogromnie mnóstwo szczęścia.
Trzymam kciuki i myślę o Tobie bardzo ciepło.
Pozdrawiam

baraszko pisze...

Paulinha!
Wszystkie kanadyjskie niedzwiedzie trzymaja za Ciebie wielkie wlochate kciuki, bycze morswiny wystukuja ogonami o tafle wody rytm zycia, a indianscy szamani uwijaja sie jak w ukropie, zeby dymne znaki pokoju dotarly z ich samotni prosto na Twoje poddasze ;-)
Ty masz serce wielkie jak caly ten kraj, a w sercu tym tyle ciepla, ze ogrzalabys nim wszytkie kraje swiata. A swiat caly patrzy na Twoja walke i jest dumny, ze wychodowal sobie taka bohaterska istote!!!
Usciski vancouverianskie,
majkumajk

Prunia pisze...

majkumajk!!! :)

dropgirl pisze...

Niestety, czeka Cię wielki zacisk szczęki, tzn zębów.... ale wytrwałaś wiele, myślę, że na tyle silną jesteś Kobietą, że i tym razem, przy wsparciu najbliższych, uda Ci się wszystko!!!!
A przyzwyczajenie do choroby nie jest niczym dobrym... nie jest dobrym, bo uświadamia nam, że tak już musi być, że mamy choróbsko w sobie i taki mój los... otóż nie!!!! Nie ma, że taki mój los, tylko trzeba walczyć... trzeba, bo tylko wtedy się uda zwalczyć... Śmieciuch nie może czuć, że może sobie żyć tak o po prostu...tylko ma spadać, gdzie zimno i źle....bo tam jego miejsce.... Zatem WALCZ!!!! ze sobą i z tym POTWOREM, który się zagnieździł i poczuł, że jest mu wspaniale.... nawet nie wie, jak się myli....
Wspierając...pozdrawiam :)
J.

Anonimowy pisze...

Hm....A ja powiem dzień dobry oraz to że jutro piątek...

Trzymaj się Paula !!

Anonimowy pisze...

Wybory...?


Ja głosuje na Ciebie !!!!

Anonimowy pisze...

Podano w komisji wyborczej że zajęlaś w pierwszej turze wszystkie miejsca w samorządach na Ziemi...


WOW!!!! i podoba mi się to...TAK TRZYMAĆ !!!

Glad Rycerz co za głosem głosował, głos oddawszy..

Prześlij komentarz