Marzenie.
Chciałoby się powiedzieć,że wobec choroby jaką jest rak ,wszyscy jesteśmy równi.I przez moment rzeczywiście tak jest.Wszyscy przechodzą biopsję,wszyscy z wielką nadzieją czekają na wyniki,i wszyscy ,których ta choroba dotyczy,muszą się o tym dowiedzieć.Niestety.
Niestety,ale zaraz potem przychodzą chwile kiedy ta równość staje się nie do końca wyraźna.
Różne są mechanizmy obronne stosowane przez człowieka,różnie ludzie radzą sobie ze stresem,i z faktem jakim jest choroba.Nie mogę jednak zrozumieć ,dlaczego będąc w sytuacji powiedzmy podbramkowej,mając duże pole manewru, które nie ogranicza się tylko na zastosowaniu,chemioterapii czy naświetlania,80% osób chorych tego nie wykorzystuje.
Dieta i jej tysiąc elementów,psychonkolog,medytacje,wizualizacje,ćwiczenia,zgłębianie wiedzy na temat antyrakowego świata,reflexologia,muzykoterapia,terapia tańcem,koloroterapia,relaks i wiele wiele innych rzeczy.
Nie wiem czy wynika to z nieświadomości ludzi, zbyt małego rozpromowania materiałów, które są bardzo pomocne(książki,np. Atyrak,filmy edukacyjne,broszury,spotkania w wielu fundacjach),czy z obojętności wobec siebie.
Ale marzy mi się nasz kochany kraj, w którym nie koniecznie zmieniają się warunki w szpitalach,choć to bardzo polepszyłoby komfort przyjmowanych pacjentów.Tak, byłoby cudownie,ale każdy wie jaka jest sytuacja w Polsce.Na to nie licze w najbliższym czasie.
Marzy mi się obrazek, w którym wspólnie jako społeczność,jako kraj,jako grupa ludzi gdzie każdy z każdym stoi ramie w ramie,zmieniamy oblicze raka.
Chciałabym dowieść kiedyś,choć pewnie porywam się z motyką na księżyc,że niemożliwe jest niczym.Że każdy z nas,chorych na raka może z tą chorobą wygrać.Może ją kontrolować.Może z nią żyć.
Może nie tylko się leczyć farmakologicznie.Może wykorzystać pobyt w szpitalu na kupno książki Antyrak,albo Simontona,czy wielu wielu innych.Przeczytać i zacząć bój.Może zamiast fanty pić wodę.Tak ,nawet odstawienie tego typu napoju,i pochłanianie dużej ilości czystej, źródlanej wody(bezsmakowej i bez konserwantów!) sprawia, że jest o krok do przodu.O krok bliżej Twojego zdrowia.Czy dużym wysiłkiem jest odstawienie herbarty czarnej i zainteresowanie się zieloną senchą, której picie powoduje,że Twoje komórki rakowe zaczynają się trząść ze strachu?
Czy wypicie naparu z imbiru i cytryny które, wzmocnią Twoją odporność,to aż tak dużo?Czy problemem jest zainteresowaniem się sobą.Sobą i swoim zdrowiem?Być może.Ale jeszcze większym problemem jest rak.
Dlatego apeluję do wszystkich,którzy mają związek z tym przekleństwem.Do każdego kto wie o członku swojej rodziny,że jest chory.Kto wie że sądziad ma raka,a przyjaciółce przyszło zostać amazonką.Wesprzyjcie ich,dodajcie otuchy i pomóżcie wytrwać.
Nie kupujcie ciastek na pocieszenie.
Pomóżcie za to zrozumieć fakt,że teraz bardzo dużo zależy od samej chorej osoby.Tak od Ciebie drogi wojowniku!
Od tego jak bedziesz wspierał swój organizm,który idzie na wojnę.Na śmierć i życie.
I tu równość zaczyna się rozmazywać.Bo można płynąć z prądem,stać w miejscu i nigdy się nie ruszyć.Można też rozwinąć skrzydła,i spróbować lecieć pod wiatr.Do celu,jakim jest zdrowie.
Wzbijacie się ze mną?
Dzisiejsza wizyta w centrum onkologii dość znośna,pamiętając o fakcie,że miejsce to nie kojarzy się zbyt dobrze.Tłum większy niż zwykle,krewka pobrana,czekamy na wyniki.Oprócz chęci pocieszenia(może sprowadzenia na właściwą ścieżkę) wszystkich zgromadzonych tam chorych,czułam dużo dużo energii,która nie maleje ani trochę w związku z pogodą jaką widać za oknem.