środa, 12 stycznia 2011
Nic tak nie dodaje sił jak ciepłe łóżko, dużo snu, miejsce pełne pozytywnych fluidów, ciepłe myśli i troska innych ludzi. Nie da się ukryć, mam się znacznie lepiej.
Cały czas jestem dość otumaniona, nie jestem do końca pewna, czy lekami czy lekkim przeziębieniem. Doskwiera mi męczący kaszel, gorączki niby nie mam, ale w nocy pocę się potwornie. Dobrze. Niech wszystkie paskudztwa wyłażą wszelkimi drogami.
Wczoraj spotkałam się ze swoim lekarzem z Dana Farber. Miło było go widzieć. Nie rozmawialiśmy bardzo długo, ale to z czego jestem poniekąd zadowolona to możliwość dokładnego obejrzenia na komputerze jak się rzeczy "w środku" mają. Mimo ukończonych niegdyś studiów paramedycznych na Akademii Medycznej, i całkiem niezłej wałówki z anatomii nie do końca byłam sobie w stanie wyobrazić obraz progresji choroby - nawet trzymając radiologiczny opis w ręku. To co zostało mi wcześniej przekazane to - węzły -> rosną = źle (a nawet bardzo źle) . Ale co gdzie jak i kiedy? Nadrobiłam to wczoraj.
Nie powiem żeby taka lekcja była powodem do karnawałowego szaleństwa, bo trochę mnie przybiła. Jakiś tam guzek w płucu (który przedtem brzmiał dla mnie najstraszniej) wcale nie jest problemem i można się nim zająć w przyszłości. Jakiś lekko podejrzany węzełek chłonny w pachwinie, też nie wygląda groźnie i nie będzie przyczyną większych problemów. Sytuacja, którą teraz bacznie obserwujemy to to co dzieje się w śródpiersiowych węzłach chłonnych oplatających moją tchawicę i oskrzela. Otóż kilka z nich poniekąd spuchło i uciskając siebie nawzajem zaczęło tworzyć masę, która jest zagrożeniem funkcjonalności mojego układu oddechowego.
James ( mój oncologist fellow ) powiedział, żebym niczym się nie martwiła, że jego zdaniem Cediranib jest lekiem, który mi pomoże i że jestem w sytuacji, którą by nazwał "kontrolującą" stan rzeczy. Wiary mi nie brak, sił mam trochę więcej, ciepło myślę o swojej przyszłości, wiem że biorąc ten lek mam o wiele większe szanse niż z Sutentem, jestem pod wspaniałą opieką, i w ogóle jest mało rzeczy, na które mogłabym narzekać to jednak ścisnęło mi wczoraj serce.
Powrót do zdrowia, czy życie z chorobą to proces - pełen wzlotów i upadków. Raz jest dobrze, innym razem gorzej, by później znów mogło być wspaniale. Czasem odbijamy się od dna by wznieść się na wyżyny, czasem stoimy na krawędzi i robimy wszystko by nic nie strąciło nas w przepaść. Ja to wszystko wiem. I rozumiem. Ale będąc najzwyklejszym w świecie człowiekiem, chyba trochę przez łzy przypomniałam sobie jak bardzo jeszcze nienawidzę tego ... siura.Wstrętnego.
Choroby w sensie.
:)
26 komentarze:
Nie martw się, będzie dobrze :) Nienawidzenie swojej choroby, to chyba nie jest najlepsze wyjście, po co tracić energię na takie negatywne emocje? Jedni mają takie życie, drudzy inne.
A przy okazji znalazłam bloga osoby z takim samym problemem:
http://www.aniahermanowicz.pl/?page_id=2
Łezka mi poleciała.... trzymaj sie Paula dzielnie. Jestem jednym z tysięcy ludków trzymających kciuki, myślących i wspierających... ale tysiąc to już potęga!
Wierzę, że będzie dobrze. ściskam
Pp właśnie o to chodzi, że życie stawia nas w takich sytuacjach, w których dowiadujemy się wielu rzeczy o sobie. Każdego dnia. Każdej minuty. To była taka sytuacja. Nie spodziewałam się tych odczuć, bo nie tak zwykłam o tym wszystkim myśleć. Jednak gdzieś się we mnie zagnieździły.tyle.
Aniu. Ja też wierzę, że będzie dobrze. Dziękuję Ci!:)
Pau, ja powiem krótko i niesmacznie:
kupa też rośnie, żeby duża wyleźć. Z tymi badziewiami w środku Twoim jest podobnie. Howgh.
Hej
Paulino, Wykonałaś tytaniczną pracę budowania siebie,tożsamości człowieka zmagającego się z poważną chorobą.Nawet jeśli wyniki badań rozczarowują, Twoja postawa wobec życia i walka o nie powodują, iż w wymiarze ogólnoludzkim Jesteś Kimś wyjątkowym.Wierzę, że Wyzdrowiejesz.W pełni na to Zasługujesz.
3m się!
Witaj, Paulino!
Dołączyłam tutaj niedawno, zobaczyłam Cię w materiałąch na stronie Angeliki Żelazko, od razu wpisałam cię w google, i wyskoczył ten adres:)
Dla mnie takie osoby, jak Ty, są BOHATERAMI, przez monstrualnych rozmiarów "B", podziwiam Cię, z całego serca życzę Ci zdrówka, a za każdą łzę, mam nadzieję, czeka Ciebie chwilka szczęścia!
Bardzo bym chciała, żeby wszystko poszło Ci, jak po maśle, żebyś wróciła do życia, zrelizowała się jako żona, matka, pracownik, przyjaciel, siostra, córka oraz naszą bohaterką...
Nie będę Ci nic radziło, ponieważ nie wiem, jak ja bym sobie poradziła z taką próbą...
Nie będę Ci mówiła, rób tak, a tak, bo ja wiem, że ty wiesz, co robisz, a emocje.... ojojoj, gdybyśmy ich nie mieli, było by tak nijako...
Trudno nie czuć agresji do wstętnego choróbska...
I ja, gdy słyszę słowo "nowotwór", mam ochotę zdeptać go kilka metrów pod ziemię, żeby nikt o nim nie słyszał!
Wygraj, pokaż śmieciowi, gdzie jego miejsce!
Z serca Cię pozdrawiam, same cieplutkie myśli zostawiam:)
Śledze Twoją historię Paulo od początków, wchodze co kilka dni i sprawdzam co słychać, trzymam kciuki, myśle ciepło o tym, żeby wszystko układało się po Twojej myśli. Jestem pełna podziwu Twojej umiejętności koherencji, odwagi.Inspirujesz. Jestem przekonana, że Twoje nastawienie do choroby jest równie terapeutyczne co farmakoterapia.Przesyłam uśmiech.
Paula, śmieciuchy już takie są niestety, że dają nam w kość w przeróżny sposób... Mimo tego, iż staramy się z nim walczyć poprzez nastawienie, to czasami zdarzają się momenty załamania, łez - one też muszą być;)
Trzymaj się, Kochana dzielnie - będzie dobrze!!!
Pozdrawiam:)
Paulino! Właśnie o to mi chodzi. Czytam bloga od samego początku, nie ominęłam żadnego wpisu i doszłam do tych samych wniosków: nie tak zwykłaś o tym wszystkim myśleć. Do tej pory się nie odzywałam, ale teraz musiałam. Sama dobrze wiesz jak bardzo, bardzo ważne jest nastawienie i stan psychiczny człowieka. Czasem trzeba umieć zapanować nad swoimi czarnymi myślami dla własnego dobra.
P.S.Nie odbieraj źle moich komentarzy, ja po prostu nie jestem osobą, która przesyła uśmiechy i uściski, ale możesz być na 100% pewna, że życzę Ci jak najlepiej.
P.S. II Skoro już się odezwałam, to napiszę jeszcze, że Twój blog bardzo zmienił moje nastawienie do wielu rzeczy na lepsze. Dziękuję.
ściski mocne! :)
Hi Paula !!
A ja dopiero teraz wpadłem do domu i zaraz do Ciebieeeeee!!!!!!
"Lysyn" !!!! Ja myślę że słońce świeci nad Twoją głową mimo wszystko..
Łezki też są potrzebne , naprawdę !!! Jestem zdania że trafiłaś --Dzięki SOBIE !!!! najlepiej jak tylko mogłaś...Masz armie ludzi , którzy są lekarzami i masz..."Kingsajz" , który działa tak jak cuda..Oprócz tego masz tutaj extraligę naszą , która trzyma kciuki i wysyła myśli pozytywne w Twoją stronę....Płacz tylko z powodu śniegu oraz tego że oto stoisz w miejscu o którym jeszcze niedawno mówiło się że trzeba by było TAM być.....Tobie już się udało !!!! i JA w to wierzę....
Glad Rycerz co wie co mówi !!!
Paulinko
Jest mi tak bardzo przykro że nie mogę Ci pomóc.
Ale myślami jestem cały czas z Tobą.
Słuchaj uważnie Pana Jamesa.
Pozdrawiam i posyłam dużo uśmiechów.
ściskam Paula!!! mocno z całych sił:) trzymaj się dzielna, piękna kobietko!!!:)
Kurde no, jakoś dziś nie wiem, co Ci napisać. Chyba tylko (a może przede wszystkim), że PP ma rację, nie ma sensu skupiać się na negatywnych emocjach, bo do niczego dobrego to nie prowadzi. Z drugiej strony, nie wiem, jak w takiej sytuacji poradziłby sobie ktoś z nas, komentujących - czy znalazłby w sobie tyle siły, ile Ty zawsze zawierasz w swoich wpisach..
Więc może napiszę tylko to: im lepiej poznasz śmiecia, tym łatwiej będzie Ci się go pozbyć. :)
Paula,
i ja, tak jak wszyscy obecni uważam, że te słabsze momenty tez muszą być. Wierzę jednak, że masz siłę do walki, weźmiesz głęboki oddech znów stawisz czoła temu parszywcowi! ( swoją drogą, czy on już nie ma dość????co za uparciuch i wredzizna jedna )
Trzymaj się na obczyźnie i nie martw. Te wyniki tez się poprawią.
Sciskam serdecznie i przedwiosennie jakoś! ;-)
Pau wiesz ze masz w sobie pozytywna energie, to dar, tym zwalczysz wszystko!
Trzymaj się i zdrowiej. gg
Paulinko dbaj o siebie i pisz często,bo teraz szczególnie martwimy się o Ciebie.
Paulo, nienawisc to podstepna, podla emocja... (wiem cos o tym...), bo myslisz, ze dodaje sily, energii, nieco tlumi bol, ktory odchodzi na drugi plan robiac miejsce zlosci, gniewowi, msciwosci... A to broń obosieczna, falszywy przyjaciel.
Pau, prosze, szukaj w sobie sil, spokoju, radosci chocby nie wiem co, mimo wszystko. Mysl tylko o tych co Cie kochaja i ktorych Ty kochasz, o tych co mysla o Tobie i wspieraja. Prosze, jezeli smieciuch wywoluje tak negatywne emocje, to staraj sie nie przyjmowac go do swojego serca.
Tak trudno mi w skrocie napisac to co probuje napisac...
Paulinko, wiem, ze sie uwolnisz od smieciucha! ...a zaczac mozna od uwolnienia sie od nienawisci do niego.
Mysle, ze damy rade :)))
Dużo siły ,dużo siły. Jestem myslami z Toba nawet nie wiesz jak bardzo.
Życie to tygiel chwil pięknych i chwil złych, emocji pozytywnych i emocji negatywnych. Ważne żeby była jako taka równowaga między tymi wszystkimi składnikami :) Nie ma co odpychać tych złych emocji bo one powrócą trzeba je przeżyć i iść dalej. Myślę ciepło o Tobie. Joa
Chciałabym żebyś wiedziała, że mnóstwo ludzi takich jak jak podczytuje Twojego bloga i myśli o Tobie bardzo ciepło. Mimo, że nie jestem aktywnym komentatorem - pamiętam o Tobie i trzymam mocno kciuki!!:)
Kochanie:)pomyśl sobie że w tym całym....i tak jesteś szczęściarą,mogąc leczyc się za granicą u specjalistów,którzy się znają na rzeczy.
A ja jeszcze dodam za J.I. Sztaudyngerem "Po to Pan Bóg dał ci dupsko byś je wypiął na choróbsko":)))))))))))))))))Ściskam Cię jak zwykle mocno,mocno i przekazuję całą moją pozytywną energię:))))
Wiataj Paula-jesteś taaaaaaka Wielka i ....taaaaka normalna.Wszystko co piszesz jest takie zrozumiałe, takie ludzkie, takie proste, chociaż piszesz o rzeczach nieprostych.Pozdrawiam Ciebie serdecznie, najserdeczniej jak potrafię.magda
Kochana, smutne to co piszesz, ale mimo wszystko spod spodu prześwituje wiele optymizmu :). Wierzę, że nie ma na Ciebie silnych, ze Śmieciuchem włącznie ;)
Prześlij komentarz