czwartek, 30 lipca 2009

Krok po kroku.
Każdy proces ma swoje etapy.Mój proces zdrowienia okazuje się być wieloetapowy.No bo przecież nie ma hop siup!Każdy chory na to świństwo wie,że starania by być zdrowym odbywają się kosztem ciężkiej,czasochłonnej pracy,dbałości o każdy najmniejszy szczegół(jeśli któryś z chorych nie dba,to pac!po łapkach.Tu i teraz możesz zacząć walczyć!).Często też i samopoczucie jest przy tym...paskudne.To walka na śmierć i życie,przecież.Więc robić trzeba co tylko się da. W związku z ilością różnych preparatów,świeżych soków,organicznych przysmaczków ciężko mi się ruszyć z domu.z Warszawki.Znajomków wywiało na urlopy(ja też będę miała urlop...w Bostonie-haaaaaa! :) ) a ja się tu kisze z kocurkami. Czasem smutno.Chciałoby się uczestniczyć w tych no...wakacjach.Żeby wyjechać,to cały plan należy ułożyć skrupulatnie.Ale słuchajcie.Mając moją Matulkę i Tatulka w domku,to jest niemożnością takiego planu nie ułożyć!Na 2-3 dni wybywam.Pierwsze "wakacje" w tym roku.Nieee,nie powiem gdzie,niech wyobraźnia pracuje:) Długo długo nad tym myślałam.Powiem tylko tyle.Mając perspektywe,kolejnych 6 tygodni ganiania po szpitalach,czuję wielką potrzebę zaszycia się w jakiejś pustelni.Wśród natury.By do końca organizm mógł się dotlenić.By umysł mógł przeżuć informacje ostatniego tygodnia. By wyciszyć strach,zaszyty gdzieś po kątach.By wymazać wszelkie obawy w związku z chorobą.By być gotowym do bitwy rozstrzygającej,i tą bitwę wygrać.Tak-WYGRAĆ. No to dłużej nie myślę- jadę.


Kolejna część antyśmieciuchowej diety!

Baaaaardzo przepraszam że długo na ten jakże ważny temat nie pisałam.Bardzo bardzo bardzo.Mea Culpa! Ale już nadrabiam.
Soki.Jedną z ważnych rzeczy które zamieściłam w swojej diecie to codzienne picie soków.Soków warzywnych-ŚWIEŻO WYCISKANYCH.Na początku piłam je z niezłą krzywizną na twarzy.Nie przyzwyczajona do takiego smaku,piłam ze zdrowego rozsądku...no i mama stała nade mną.A nad nią Anioł.I szeptał do ucha.Nie spuszczaj jej z oka!Nie spuściła. Teraz pije sama.To jeden z nawyków które sobie wyrobiłam.Jeden sok rano i jeden wieczorem.Ale kluczem do sukcesu jest dobór warzyw. Po pierwsze,warzywa powinny być z ekologicznych upraw.Przy tej ilości leków i suplementów które biorę,nie potrzebuje zadnych innych nadproduktów,chemicznych naprysków,konserwantów zrzuconych na te biedne roślinki.Motto nasze- eko Eko :) Czasem na bazarkach są rolnicy,stojący ze swoją starą furgonetką albo wózkiem.Oni mają nie dość że tańsze,to jeszcze nie pryskane.Zdrowe. Ja robię dwa rodzaje soków. Ranny-z marchwii,buraka,jabłka,selera naciowego i pietruszki(korzenia).Czasem dodaje kawałek cukinii,i selera-bulwy. I wieczorem z buraka i jabłka. Słuchajcie.Nie dość że większość z tych składników ma właściwości,oczyszczające i odkażające,to do tego antyrakowe!(czytać Terapia Gersona,Antyrak)Tak,tak.Jeden buraczek niszczy nie lubiane przez nas komóreczki!no to chlup!-pochłąniam szybko.Do tego korzeń pietruszki(wystarczy jeden na szklanke soku) ładnie potrafi rozpuścić zalegające toxynki w nereczkach(np przy terapii dużą ilością leków),ba kamyczki nawet. Przy robieniu takich soków,wyjadam z jabłka pesteczki bogate w B17.A B 17 podobno nieźle działa na tego szkodnika wstrętnego. Przy piciu takich soków należy pamiętać o spożywanej ilości w ciągu dnia.Pamiętajmy bowiem-co za dużo to nie zdrowo.Jedna szklanka rano(powiedzmy 300ml) i druga wieczorem(200ml) -> tylę piję ja.Każdemu pewnie będzie odpowiadała inna ilość-organizm organizmowi nie równy.Jednak ilość taką dobierajmy rozważnie. Tak więc,słuchając się Doktorków naszych kochanych wspomagajmy naszą terapię w domku,pijąc świeże soczki i wyjadając pesteczki z jabłek.To naprawdę dużo nie kosztuje,prawie nic,a jeśli tylko może pomóc...czy warto się zastanawiać?Tu chodzi o życie przecież.

środa, 29 lipca 2009

KOCHANI OPERACJA 19 SIERPNIA.
JESZCZE TYLKO TROCHĘ A STANĘ PRZED REALNĄ SZANSĄ POWROTU DO ZDROWIA!
BRAKUJE 60 TYS ZIELONYCH $$$$$$!!! SZPITAL ZGODZIŁ SIĘ ROZPOCZĄĆ LECZENIE,MIMO BRAKUJĄCYCH PIENIĘDZY,
JUŻ JUŻ PRAWIE BLISKO O BĘDĘ MOGŁA SPOKOJNIE FINALIZOWAĆ SWÓJ PROCES ZDROWIENIA!!!ŚLIJCIE WICI GDZIE TYLKO SIĘ DA ,
WOŁAJCIE O POMOC DLA PAULI,BO ONA CHCE TYM ŚMIECIUCHEM TURNIEJ W BEJZBOLA...

POMÓŻCIE PROSZĘ WAS BARDZO,NAJBARDZIEJ W ŚWIECIE!




Zegarkowy dzień.
Nakręcona jak w zegarku po tych newsach chodzę,jak robocik jakiś, góry bym przenosić mogła,tylko tego kartofla ...wykopać tam gdzie trza. Fukierowskie klimaty zawiały dziś ponownie.Odwiedziłam swój pracowniczy dream team,a co,zarchiwizowałam nawet...Człowiek tęskni za ludźmi,z którymi się spędzało połowę swojego życia.Tęskni bo czy kłótnie czy radość to zawsze jednak razem.A jak razem to raźniej,łatwiej idzie sprostać ciężkim sprawom.Tęskni,bo jeden nieproszony gość zajmuje czasu większość,ale może może,może już niedługo Los pozwoli spędzać z Nimi więcej czasu.Chciałabym bardzo oj! Teraz działać trzeba ,zakasać rękawy czas,zdrowie potrzebne do jakichkolwiek planów,zdrowie zdrowie zdrowie,pielęgnacja ciałka trwa,a raczydło to niech...sobie idzie poprostu.Na inną planetę może.
Zanim się obejrzę,kolejna doba zlatuje,zaraz pstryk pyk myk,i za oceanem już będę,patrzeć jak wieloryby machją ogonkami i guzolcem wstreciucholcem tak w tenisika,pach! pach!.Ciach ciach!

poniedziałek, 27 lipca 2009

News.
Kurcze blaszka,Kazio z Mistrzem wymiata,co i rusz kolejne osoby zainteresowane,zaangażowane(wszystkim bez wyjątku bardzo bardzo dziękuję!) i wspierające w tych ciężkich chwilach!
Wyniki krewki dostałam,dalej idą w górę( jak idą w górę to się cieszymy!yeeee).Troche neutrocytów za mało,ale podobno to wpływ moich czarodziejskich leków.Co tam,nadrobi się.Diety ciąg dalszy,dziś trochę słabszy dzień jeśli chodzi o samopoczucie,ale ale ja tu rządzę nie pan Śmieciuch,nie nie nie.
Czarne jest po to by białe było wyraźniejsze.
A to białe nadchodzi wielkimi krokami.
Kochani.Dostałam termin.19 sierpień.Nie muszę pisać co czuje.
hę hę Dziadu?Kto jest pragnienie,a kto sprite?

niedziela, 26 lipca 2009


ANTYRAKOWY tort urodzinkowy!

piątek, 24 lipca 2009

Tydzień za nami.
Miłym akcentem słonko żegna piąteczek,a tym samym rozpoczyna kolejny weekend.Ja bateryjki doładowałam,wyniki badań już w poniedziałek (o rany będziemy czekać jak na kolejny odcinek mody na sukces! :) ) a tymczasem borym lasem pakuje swoją walizeczkę z witaminkami,kremikami i suplementami i jadę na nocne oglądanie filmów (pewnie znów wytrzymam do 23 lol :p).Jutro moje święto.Jak ktoś mi będzie śpiewał "sto lat" to chyba sobie nagram.To będzie moja tajna motywacja na czarne godziny-choć i takich uniknąć mam zamiar.
Czuję się wyśmienicie,słowo harcerza!Nawet coraz lepiej mi się chodzi(czesem jeszcze utykam).Coś normalnie czuje że ten gościu...że mu wstyd bardzo i że bardzo przeprasza,i że on tak sobie angielskim wyjściem poporstu...Ale i tak go nie lubimy!sio sio,mnie się tu nie tłumacz tylko kurcz się dalej,bez foszków okropnioszków,nie żartuje tyle ludzi na to czeka,a ja to już najbardziej:)
Ale żadnych nie ma ,taki jest plan a jak Prunia ma plan to nie ma przebacz!A co!

czwartek, 23 lipca 2009


Hej hop!
Hej hop ludziska.Kolejny dzień za mną.Tez relaksowo spędzony.Cieszę się że będąc chorą mogę w 100% słuchać się swojego organizmu i stosować do jego potrzeb.Chce pić-daje mu pić,chce jeść-zaglądam do lodówki,chce spać-kładę się na wyrku,i odpływam w krainę snów.Ostatnie dwa dni-czilałtowo! Wyraźnie odczuwałam potrzebę zwolnienia tempa.Odsapnęłam chwile i już mnie nosi,by coś zrobić,zorganizować.Zbliżają się 24 urodzinki.W tym roku nie będzie tortu,tylko micha owocków:) Ale cieszę się że mogę cały czas być tu i teraz,i cieszyć się każdym dniem.Może uda się wyrwać gdzieś na miasto.choć chwile potańcować,a co!zobaczymy.
Jutro do szpitalika,na badania kontrolne.Wiecie co robić z kciukami,prawda?:)No,to dobrze.Bo ja w te Wasze kciuki bardzo wierze!!tak tak tak.

Koty dziś nie rozrabiały ale chyba tęsknią za starą żoliborską lodówką którą bez problemu otwierały.A teraz tylko mogą polatać za wielkim owłosionym chrabąszczuchem okropniuchem.a później przynoszą do łóżka.czad!:)

Deszczyk pada,słonko świeci a ja nosze w sobie śmieci.Śmieć śmieciuszek NIEkochany,będzie wkrótce wykopany! hihihi

środa, 22 lipca 2009


Balkonowy detox.

Detoxowanie zaliczone.Musiałam się oderwać od komputerów i telefonów,telewizorów i wszystkich innych pochłaniaczy czasu.Trzeba trzeba.Ciałko potrzebuje powietrza i spokoju,a ostatnio trochę to zaniedbałam, nie wolno tak przecież!!!
Zeszły tydzień ciężki,weekend też.Sesja sesja i po sesji,wyniki egzaminów podobno w tym tygodniu,ale fajnie że już szkołą za mną. Przyszedł mail z Usa że toczy się debata na temat terminu.Jeszcze jeszcze troszkę,i już będę wiedziała.Fajnie że coś się rusza. Włoski mi bieleją.To od tego leku.Mam brwi jak stary wilk z księgi dżungli-takie srebrne bardzo. W ogóle się nie przejmuje.Jest to bowiem jedyny symptom który odczuwam w związku z kuracją Sutentem.A dolegliwości może tych być trochę!!Ja się nie dałam.Kolejna zasługa diety.I podejścia chyba.Uparłam się że nic mi nie będzie i nic mi nie jest.Wiecie że kiedyś zrobili takie badania, jakiejś grupie chorym mówiąc że podają chemię,podali sól fizjologiczną?i wiecie co?Połowie wypadły włosy.Bo się na to nastawili,poczytali o konsekwencjach terapii chemią,mózg zarejestrował i bum!Włosy z czaszki(dosłownie!).A tu nie wolno.Trzeba być upartym! "Twardym trzeba być nie mimientkim".Staram się jak mogę :)
Mój kot ukradł mi łososia dziś.Zonk :p.Śmieciucha by se wziął nie rybe.Ale to wybredne przecież:)
No dobra.Teraz znów o diecie!Wiec cukru żadnego,tak?cukiereczki batoniki,ptasie mleczka,dżemy,konfitury(W ekologicznych sklepach są takie organiczne,bez cukru/sacharozy/ a dosładzane syropem z agawy,winogron-->to jak ktoś lubi i żyć bez tego nie może),żadnych ciastek,pączków,tortów.Jedyne co wolno to syrop z agawy,klonowy też(choć nie za często),i uwaga tamadaramdaaaamm!Gorzka czekolada.Ale ale oszukać nie wolno.Czekolada musi mieć minimum 70% kakao.Inne się nie liczą.Czekolada taka posiada więcej antyoksydantów(przeciwutleniaczy,coś co zabija skurczybyka!) niż kilka filiżanek zielonej herbaty!!!Wiec gorzką czekoladkie dopuszczamy. Wszystkie jogurciki owocowe,danio ,fantazyjki,pysie nie pysie-odkładamy!!Jogurty tylko naturalne,najlepiej eko eko.Poważnie,jak zdrowieć to po całości.To nie zabawa,to ciężka praca.Tu chodzi o życie. Łaknienie na słodycze fajnie zastąpić suszonymi owocami(uwaga!czytać opakowania.Owoce najlepiej żeby były suszone na słońcu a nie inaczej!!zwracać uwagę na chemiczną zawartość produktów.Chemiczne-fe!)Namawiam do sklepów eko.Choć droższe...ale zdrowe.Żurawina suszona-pychotka-bardzo antyrakowa! No i tyle mamy przecież słodkich owoców!!Pamiętajcie o tym! Następna część jutro!
Kochani ważna sprawa!!
Mama moich przyjaciół jest ciężko chora i prosimy o pomoc gdzie tylko można,więc proszę i Was
PILNIE POTRZEBNA KREW!!KAŻDA KROPELKA,KAŻDA JEDNOSTKA

Jeżeli jest wśród Was ktoś kto mógłby pomóc proszę o kontakt!

W punkcie krwiodawstwa należy zaznaczyć "dla Lidii Krzyżak" leczonej w Instytucie Hematologii przy Indiry Gandhi 14 w Warszawie.Karteczkę najlepiej wysłać pocztą na adres :
ul.Kwitnąca 9/63 01-926 Warszawa

W razie pytań piszcie!!!!

poniedziałek, 20 lipca 2009


Jak żyć zdrowo i kontrolować chorobę.

Obiecałam więc piszę.Jako że blożek cieszy się dość dużą czytalnością (co dodaje mi skrzydeł,uwierzcie mi!) postanowiłam pokazać Wam kilka sposobów którym zawdzięczam dobre samopoczucie,dobrą kondycje fizyczną i ogólnie to że jestem w dechę ( nie ma jak autoironia) :)
Będę pisać o rzeczach wydawałoby się oczywistych,o których jednak nie pamiętamy.
Pierwszy pościk na ten temat chciałam poświęcić pewnej książce.Książce napisanej przez Dr (tak dr!,oni też chorują!) Servan-Schreiber'a.Jest on neuropsychiatrą,zajmuje się terapią osób cierpiących na nowotwory i inne ciężkie schorzenia.Kilkanaście lat temu,mając 31 lat dowiedział się,że ma guz mózgu.Przeżył dwie operacje i nawrót choroby.Od ośmiu lat nad nią panuje,stworzył bowiem koncepcję walki z nowotworami,opartą na stymulacji(przy pomocy odpowiednio dobranych diet oraz stylu życia)naturalnych mechanizmów obronnych organizmu.
Ja wiem o swojej chorobie zaledwie od kilku miesięcy (choć i tak to dla mnie kawał czasu) ale już staram się nad tym syfem panować.Z racji tego że mój typ nowotworu jest bardzo rzadki,wynika jedna przykra rzecz.Nie bardzo bylo wiadomo co z dziadem zrobić.Czekałam,coś próbowano,nie wyszło czekałam dalej,ale czekać nie chciałam.Mama moja kochana wcisnęła mi książkę.Właśnie "Antyraka".Leżałam wtedy w szpitalu,i bardzo sceptycznie podchodziłam do alternatywnych metod wspierania walki z nowotworem.W ogóle bardzo sceptycznie podchodziłam do wszystkiego co mówili mi "nie lekarze" na temat śmiecia.I to był mój błąd,ale cieszę się,naprawdę bardzo się cieszę że zrozumiałam go dość szybko.
Odkąd bowiem zaczęłam stosować się do zaleceń zawartych w książce,zauważyłam diametralną zmianę w moim samopoczuciu i formie fizycznej.Tak jakoś sił więcej było,więcej więcej coraz więcej.Organizm w końcu poczuł że żywiąc się w odpowiedni sposób wspomagam jego walkę.Razem przecież raźniej,prawda?
Do wszystkich chorych głośno więc krzyczę!!!!Czytajcie Antyraka(można go śmiało kupić na korytarzu w centrum onkologii,bądź internecie)A zanim książkę nabędziecie możecie zrobić jedno.Tak tak już teraz możecie!

Prunia mówi: Zero cukru,zero mięsa,same rybki i hektolitry zielonej herbaty
(sencha jest najbardziej antyrakowa). POWTARZAM ZERO CUKRU.ZERO ZERO WSTRETNEGO CUKRU.Wielu chorych umila sobie pobyt w szpitalu slodkościami.Na początku też tak robiłam.ALE STOP!TO GÓWNO SIĘ TYM ŻYWI,a badanie naukowe o których mowa w książce świetnie to udowadniają!

więcej szczegółów niebawem,tego naprawdę jest dużo--> i to jest bardzo pocieszające ,wiecie?
A teraz sio do łóżek! Całus!

piątek, 17 lipca 2009

Dobra.
Dobra dobra.Kochani.Praktyki w szkole zaliczone.Jeszcze tylko 3 potężne egzaminki,i zajęcia praktyczne-weekend z czaszki,ale może może uda się zaliczyć ten rok.Trzymajcie kciuczki bo to naprawdę działa!!Od poniedziałku zaczynam wielkie uświadamianie!Uwaga uwaga!Dla wszystkich chorych,i nie chorych również,będzie niespodzianka.Mała forma dziękówki dla Was kochani i mała forma pomocy,tym którzy z chorobą mają problemy.A my ją bacikiem będziemy PAC!i nie damy się choróbskom i zmartwieniom.PAC!I wykopiemy wszystkie śmieciuchy świata w kosmos,PAC!Czytajcie obserwujcie!
Tymczasem zaraz pochłonę śniadanko i frrruuuuu lecę popracować nad makietą.Pogódka zapowiada się nieźle,samochodzik pewnie już się na focha szykuje,ale będę z nim pertraktować.
Całuje wszystkich wszystkich!A jeszcze tego swojego dziada zapomniałam..PAC!

PAC! PAC! PAC! PAC! PAC! PAC! PAC! PAC! PAC! PAC!

Z historii leczenia w Bostonie,prawdopodobnie w ciągu tygodnia dostane termin operejszon!jupiiii! :)

środa, 15 lipca 2009


Trend na pomaganie.
Chciałabym się ośmielić i stwierdzić że zaczęła się wielka moda.Moda,trend na pomaganie.
Chciałabym,niemniej jednak się waham.Bo mam wrażenie że on już dawno dawno drzemał w Was wszystkich.Mi jeszcze trochę brakuje do operacji,ale po tym wszystkim jestem pewna że uzbieramy całą kwotę.Bardzo ufam temu przekonaniu.Jednak spójrzcie na siebie.Jesteście genialni.Tego się nie da opisać,co ja sobie obserwuje.Wdarło się do naszego życia istne szaleństwo.Szaleństwo i chęć niesienia pomocy innym.Szaleństwo które wyzwala w nas (w Was!) pokłady pozytywnej energii,radości,szczęścia i samospełnienia (?)!Wystarczy jeden komentarz,jeden mail,10 zl,mniej czy wiecej,żeby mieć świadomość że komuś sprawia się olbrzymią radość.Wystarczy piękny kwiatek który już zawsze będzie kwitł na wzgórzu,wystarczy jeden sms z zapytaniem czy wszystko ok,wystarczy jak się okazuje wejść na wagę żeby mała,osóbka która poprostu bardzo chce żyć,niemal wystrzeliła w kosmos z tego całego szczęścia.
Dzięki Wam za to wielkie.Róbmy to co przynosi radość nam i innym,a zobaczycie o ile łatwiej i PRZYJEMNIEJ będzie nam spędzać czas dany nam w tym życiu :)
Dobra wykładnia moralna z czaszki (ale to naprawde szczere przemyślenia!) a teraz trzeba lansować pupeczki iiiiii pomagać pomagać pomagać,jak tylko się da! :)

Więc czadersko wszystko sie układa,jeszcze tylko troszke,teraz siadam do projektów bo mnie pogonią z tych studiów!!!!

wtorek, 14 lipca 2009


O!

Ooo czijzas jaki skwar!W moim 20 letnim autku,to istna sa ha ra!Az mi kochanieńki peugeot posłuszeństwa odmówił.Ten to ma humory,no ja Was przepraszam.Mówię jedziemy,a on nie! i stoi.No to ja z nim stoje bo co mam robić.Znów się przyklejam do fotela,śmieciucha chyba już tam nie ma bo wypociłam z 10 litrów,aż fotke strzeliłam żeby zarchiwizować tę jakże upojną chwilę!Nawet Pan się załapał co mi autko spychał na bok.Ha!! Ale dotarłam do domu.Odobraził sie samochodzik chyba,odpalił po minutkach paru...dziestu,szybki prycholek i do kompa słać najświeższe niusiki.Świeże jak bułeczki. Wyniki kapitalne!!To chyba przez kolejną mega dawkę tej pozytywnej energii którą mi ślecie.Ot mój organizm odbił się od granicznej lini,i walczy sam:) No to ja mu zafunduje podwojna daweczke świeżego soku z warzyw,to to co tygrysy lubią najbardziej. Mam i Tatku wniebowzięci,chyba nawet mi te podrapane kanapy wybaczą:) A teraz chwila odpoczynku i do projektów...ye ,ye , ye!
Szpitalik.
Spokojnie,wcale tu nie zostaje,daleko mi do tego!Siedzę sobie właśnie w "telewizyjnym",korzystam z pożyczonego blue connect i piszę.Wczoraj nie miałam już sił.A organizm odpoczywać musi dużo!!
Siedzę sobie i myślę o moich białych krwinkach.Ostatnio trochę spadły,to przez toksyczne działanie leku.Być może będę musiała go odstawić przynajmniej na tydzień.Żeby organki moje sie zregenerowały.Okaże się za godzinkę,na pewno dam znać.
Kochani!Aniołki moje,naprawdę jesteśmy już bardzo blisko sukcesu.Wczoraj kaska kap i kap na konto fundacyjki! Na liczniku sumka rośnie,a mój Guru chyba na wagę wskoczyć będzie musiał!:)
Tv to jednak wspaniała instytucja do promowania tego typu spraw.Do głośnego wołania o pomoc.
Nieźle nieźle Kochani moi,wiatr wyszeptał mi że koncercik jakiś w nagrodę podobno się szykuje.Dobrze dobrze,może już będę z Wami tańczyć,jak Majki ukochany i kręcić ....wszystkim czym się da:)
Dziś spędziłam pierwszą nockę w nowym mieszkanku,szkoda że bez kotów swoich bo zostały u rodziców,rozrabiary jedne,w końcu tam są 2 kanapki i fotele o które można świetnie ostrzyć pazureczki!Jenny Mam to mnie pogoni kiedyś hihihih,drapaczki se znalazły.
Rano dwa szerszenie mi wleciały do pokoju i przez 20 min siedziałam w łazience(miały czerwone oczy i wielkie zęby z których kapał jad!),ale już ich nie ma.Mam nadzieje.Uwierzcie mi ,wolę odlatujące biedronki!!!Albo pająka którego spotykałam wieczorami w żoliborskim kibelku,a który ku mojej wielkiej radości rano poddawał sie tajemniczej teleportacji:)
Doooobra dość o tych insektuniach,czekam czekam dalej,gdzie te wyniki moje, idę sie dowiedzieć ,caluje mocniuko,buziaczki,pa!

niedziela, 12 lipca 2009


Niedziela.
Niedziela,zapowiadało się całkiem spokojnie a tu gromy z jasnego nieba!W zasadzie ciężko mi pisać o tym co u mnie bo wokół zbiera się jeszcze większa chmara ludziów którzy chcą pomóc.I pomagają!!Kurcze piórka życie jest niesamowite!Bo gdy przychodzą słabsze chwile,gdy głuchym telefonem krążą wieści że nfz nie zrefunduje mi ani grosza,gdy docierają informacje o których nie chciałoby się słyszeć,albo mieć do czynienia,nagle traaaachhhh!Anioł stróż zlatuje.Za nim drugi ,trzeci-"to Ty?" pytają.Tak to ja!to ja walczę o życie i to ja potrzebuje pomocy!Pomocy w każdym wymiarze.Czy to będzie mail ,czy książka jak przeżyć!Czy to będzie 5 zł czy obiecane 10 kilo!Potrzebuje pomocy Twojej i Twoich znajomych!Bo w ilości osób które pomogą tkwi siła! I ta siła rośnie.Już jest półmetek,już tak dużo za mną!Za nami wszystkimi!Już prawie prawie jestem tam,jedną nogą w Bostoniku.Wici rozsyłane ,pospolite ruszenie czas zacząć!! Nie jestem w stanie opisać wdzięczności za to wszystko co dla mnie robicie,zrobiliście... Niech układ będzie taki że w zamian przeżyję.Przeżyję i będę żyć długo.Taki jest plan.I nie dam sobie tego planu zmienić.Nie dam nikomu.NIKOMU!!!

piątek, 3 lipca 2009

„I kiedy czegoś gorąco pragniesz, to cały Wszechświat sprzyja potajemnie Twojemu pragnieniu"
[Alchemik, Paulo Coelho]


Oczekiwania,lato i jazda na rowerze.

Czekam,wciąż czekam.Czekam na zgodę szpitala czy będę mogła zapłacić w kilku ratach.Potem będę musiała czekać na termin operacji.Czekam wciąż czekam,ale nie bezczynnie!Cały swój czas poświęcam swojej wewnętrznej walce.Walce umysłu z chorobą-to najważniejsze starcie.Czuje się genialnie.Mam pełną świadomość tego jak zbiera się we mnie coraz więcej energii.Coraz bardziej jestem zrelaksowana,wypoczęta i szczęśliwa.Bo nawet w takiej sytuacji można być szczęśliwym.
Lato zagościło do Warszawki.A na Żolku to już przebosko. Mimo że skwar.30 stopni w cieniu.Cieszę się bo może gościu się wypoci trochę.Każdemu przecież gorąco.Michael od tygodnia w głośnikach.Codziennie rano wita i "zmusza" do tańca.Zmusza bo ciało samo zaczyna podskakiwać.Nie da się inaczej.Spróbujcie zatańczyć codziennie rano,w gaciorkach i rozczochranej łepetynce.Ubaw po pachy!A ile radości!Cudownie.Mam wrażenie że koty też tańczą razem ze mną...
Wczoraj spełniłam kolejne swoje marzenie.Od kilku miesięcy,wracałam do jako takiej sprawności fizycznej.Jak już zaczęłam normalnie chodzić(utykałam przez pół roku),to zaczęły się potańcówki.Potańcówki trwają już jakiś czas-teraz trzeba sprostać kolejnym wyzwaniom...rower.Kurcze jak ja dawno nie jeździłam na rowerze!
No to w czym problem.Doczłapałam się do garażu siorki,i wyciągnęłam cacuszko.Niebieski,błyszczący.Mój wymarzony to róż,ale co tam-niech będzie i taki...
Pamiętacie uczucie jak dostaliście z jakiejś okazji swój pierwszy rower?Ja czułam to na nowo.Mimo że pożyczony tylko...Ależ co to była za chwila!Mogłabym przejechać cały świat.Pofrunąć Jak E.T. na tle księżyca!Od jutra zaczynam codzienne przejażdżki.
Tylko co będę robić po tygodniu?Zachce się kolejnego wyzwania...
Popływałabym z delfinami...