Babeczki.
Każdego dnia staram się trzymać tej zasady, ale żyjąc w świecie otoczonym przez batoniki, lody, cukierki, PĄCZKI i inne siejące spustoszenie w naszym organiźmie "cudy natury" - ciężko się nie frustrować i nie tęsknić za wiadomym. Alternatywą stają się słodycze, ale zrobione na zdrowy sposób.
Wg. Servana Schreibera, autora książki ANTYRAK taka tabliczka gorzkiej czekolady gdzie zawartość kakao wynosi przynajmniej 70 % ma więcej substancji antyrakowych niż dzbanek zielonej herbaty. Czasem bezczelnie więc wykorzystuję ten fakt. :)
Przepis do złudzenia przypomina przepis na pyszne ciasto Brownie, które dostałam od znajomej przy okazji którejś wizyty w Bostonie. Trochę go zmodyfikowałam na swoje "potrzeby," ale mimo wszystko wychodzi całkiem niezłe. Co ważniejsze zaspokaja moje łaknienie i tęsknotę za słodyczami.
Potrzebne składniki - 2 tabliczki czekolady i kostka masła, 1/3 szklanki syropu z agawy i 3 łyżki miodu (najlepiej takiego skrystalizowanego), 3 jajka i mąka.
Pierwszym krokiem jest rozpuszczenie czekolady i masła w rondelku. Najlepiej robić to na małym ogniu, żeby niczego nie przypalić. Gdy zrobi się nam jednolita gęsta masa - odstawiamy na bok, by wystygło. Obok szykujemy miksturę numer 2. Do miski wbijamy jajka i miksujemy z syropem z agawy i miodem. Czasem te czekoladowe babeczki można urozmaicić smakowo i dodać odrobinę soku z pomarańczy albo cytryny (może być też starta skórka pomarańczy albo cytryny). Dodajemy czekoladę i masło, miksujemy. Zapewne wyjdzie Wam dosyć rzadka masa. Od tego mamy mąkę. ja zawsze dosypuję jej "na oko". Tak aby moje ciasto było w miarę gęste. Uważajcie żeby nie przesadzić. Gdy już wszystko będzie gotowe, rozlewamy masę do papierowych foremek na babeczki. Można też użyć zwykłej tortownicy.
I tyle. Mi wystarcza jedna babeczka żeby się totalnie zasłodzić. Pamiętajmy też, żeby nie jeść babeczek codziennie. ;)
Chlebem i solą.
Składniki :
1/2 kg mąki pszennej
1/2 kg mąki żytniej chlebowej (pytlowa)
1/2 kg mąki żytniej chlebowej (pytlowa)
Z każdej tej połówki odebrać 3-4 łyżki i dodać 3-4 łyżki grubej razowej. Zamiast grubej razowej czasem daję mąkę chlebową orkiszową. W sumie musi być 1kg mąki.
1/2 szkl siemienia
1/2 szkl slonecznika1/2 szkl pestek dyni
1 szkl platkow owsianych albo otrab owsianych
Ja dodaje jeszcze kminek (dwie szczypty), bo uwielbiam.
Wszystko wymieszać, dodać 2 łyżeczki soli.
Cały zakwas rospuścić w litrze chłodnej przegotowanej wody i wymieszać wszystko z suchymi
Odebrać 4-5 łyżki surowego ciasta do słoika (albo pół dużego słoika) - to bedzie zakwas na następny chleb. Najlepiej schować go do lodówki, żeby się nie zepsuł.
Foremki natłuścić olejem i posypać kaka razowa albo bułką tartą.
Ciasto przełożyć do foremek (polowa foremki), przykryć ścierką i postawić w ciepłym miejscu żeby rosło (6-8h).
Piec godzinę w 190 °C Czasem zdarza mi się, że po upieczeniu i wyciągnięciu chleba z foremki, spód i boki są jeszcze wilgotne. Wtedy wstawiam go do piekarnika jeszcze raz aby się podpiekł. Najlepsza jest przecież chrupiąca skórka. :)
Marchewkoooom.
Wymyślone by Olga B. Raz miałam okazję spróbować tej kompozycji i rozpłynęłam się jak masło na słońcu.Młoda marchew ugotowana, polana odrobiną rozpuszczonego masła albo oleju lnianego i wymieszana z poszatkowaną miętą. No mega !!!
Aragula!
Wiosenny obiad.
Chłodnik
Ach jajka! Skrojone jajka można dodać przed włożeniem do lodówki, albo przystroić nimi chłodnik (najlepiej ćwiartkami) tuż przed spożyciem.
Śma!
Vege mix.
Shashliks !
Jeśli mamy sposobność, można do nich dogotować miskę ryżu, np. basmati. Po samych warzywach możemy szybko poczuć burczący żołądek. :)
Owsianka rulez.
Przyszło mi raz spróbować przygotować taką owsiankę na mleku owsianym (dostępnym w eko sklepach). Jest jeszcze lepsza, jednak cena takiego mleka nie do końca jest powodem do wielkiej radości (ok 10 zł), dlatego najczęściej zostaję po prostu przy wodzie. Smacznego! :)
Spaghetti inaczej.
Zamiast makaronu dobrze jest wykorzystać cukinię. Umytą i obraną (albo i nieobraną - są różne szkoły) kroimy na cienkie długie paseczki. Ich grubość nie powinna przekraczać grubości ołówka - choć ja wolę cieńsze - są wtedy delikatniejsze. Potem wrzucamy wszystkie do wrzątku, zaraz potem odcedzamy. Nasz cukiniowy makaron wykładamy na talerze i przykrywamy gorącym sosem. Jemy. Uśmiechamy się i klepiemy się po brzuszku.
Ten przepis starcza mniej więcej na 3-4 osoby. Jeśli ktoś strasznie nie lubi cukinii (ej, jest naprawdę pyszna!) może też spróbować poszukać i nabyć makaron z mąki kukurydzianej. Ja jednak wolę warzywną wersję. :)
Zupa dyniowa.
Nie będę mydlić oczu, ten przepis należy do jednego z moich ukochanych świrów na punkcie kuchni - Jamiego Oliviera. Zamieszczam go, bo nie dość, że jest bombą potrzebnych zdrowiejącemu organizmowi (i nie tylko !) witamin i mikroelementów ( oł jea! ) to do tego swoim smakiem, zapachem i wyglądem powoduje, że uginają się pode mną nogi. Wcale nie przesadzam, a więc do roboty. :)
Potrzebujemy: 16 świeżych listków szałwi, 2 czerwone cabule, obrane i posiekane, 2 łodygi selera naciowego, przycięte i posiekane, 2 marchewki, obrane i posiekane, 4 ząbki czosnku (jeśli ktoś ma wrażliwą wątrobę, np. świeżo po leczeniu niech doda tylko 1 - 2 ząbki czosnku), obrane i posiekane, igiełki oberwane z 2 gałązek rozmarynu, dynia - ok 2kg, oczyszczona i pokrojona na kawałki, 2l bulionu warzywnego.
Należy wlać do bardzo dużego garnka parę łyżek oliwy i rozgrzać na średnim ogniu. Wrzucamy listki szałwii i smażymy przez ok. 30 sekund, aż stana się kruche i ściemnieją. Szybko przekładamy je łyżką cedzakową (albo czymkolwiek się da) do miseczki wyłożonej papierowym ręcznikiem - niech sobie tam leżą przez chwilę, wykorzystamy je do dekoracji.
Garnek z oliwą przesyconą aromatem szałwii (o Boże ależ pachnie!) stawiamy z powrotem na ogniu.Wrzucamy cebulę, marchew, seler, czosnek i rozmaryn. Można doprawić solą i pieprzem - ale to według uznania. Dusimy przez ok. 10 min. Dodajemy dynię oraz bulion, doprowadzamy do wrzenia i gotujemyna malutkim ogniu przez ok. 30 min.
Kiedy dynia będzie już miękka, miksujemy zupę na gładkie puree ręcznym blenderem lub w zamkniętym mikserze.Koniecznie trzeba spróbować i doprawić do smaku. Później rozlewamy gorącą zupę do misek, przyozdabiamy leżakującymi listkami szałwii i... jemy. Jemy jemy jemy, no takie pycha, że hej.
Pierwotnie zupę tą Jamie zaleca z podaniem grzanek przygotowanych z ciabaty, nasączonych oliwą i posypanych parmezanem, które są pyszne (!!) ale nie do końca zdrowe (białe pieczywo). Jeśli komuś brakuje takiego chrupiącego dodatku a jednak chciałby pilnować zasad zdrowej diety, grzanki można wykonać z ciemnego chleba na zakwasie i po prostu skropić oliwą, posypać ziołami.
To mój sztandarowy i chyba najprostszy i najszybszy do zrobienia obiad. Choć już od jakiegoś czasu raczej rzadko jem mięso, może sposób ten, ułatwi komuś z Was przygotowanie całkiem zdrowego i wartościowego posiłku.
Przygotowaną rybę wsadzamy do piekarnika (180 °C) i pieczemy ok 15-20 min. Można też wrzucić go na grill, albo przygotować na parze - w każdej postaci jest cudowny.
Zioła.
Myślę, że świeże zioła, hodowane i pielęgnowane na balkonie, czy parapecie są wstanie po stokroć wzbogacić smakowo moje kuchenne wypociny. Raz, że smakują zupełnie inaczej, dwa że cieszą oko, zarówno w doniczce jak i na talerzu.
Bardzo doceniam więc wiosnę, w ciągu której raz, że świeże zioła są łatwiejsze w utrzymaniu - dwa,że tańsze - głównie za sprawą co tygodniowych, bądź okazyjnych targów w różnych częściach Warszawy (np. Wolumen, Hala Mirowska, Kabaty ).
I tak, w miarę możliwości uwielbiam mieć pod ręką rozmaryn, estragon, bazylię, miętę i kolendrę.
Jak ktoś chce więcej, polecam jeszcze tymianek i szałwię. Z takim arsenałem można się naczarować.
Wszystkie nabyte staram się przesadzić do doniczek, wiaderek ze świeżą ziemią. Roślinki chętniej wtedy rosną. A o to przecież nam chodzi. :)