czwartek, 30 lipca 2009

Krok po kroku.
Każdy proces ma swoje etapy.Mój proces zdrowienia okazuje się być wieloetapowy.No bo przecież nie ma hop siup!Każdy chory na to świństwo wie,że starania by być zdrowym odbywają się kosztem ciężkiej,czasochłonnej pracy,dbałości o każdy najmniejszy szczegół(jeśli któryś z chorych nie dba,to pac!po łapkach.Tu i teraz możesz zacząć walczyć!).Często też i samopoczucie jest przy tym...paskudne.To walka na śmierć i życie,przecież.Więc robić trzeba co tylko się da. W związku z ilością różnych preparatów,świeżych soków,organicznych przysmaczków ciężko mi się ruszyć z domu.z Warszawki.Znajomków wywiało na urlopy(ja też będę miała urlop...w Bostonie-haaaaaa! :) ) a ja się tu kisze z kocurkami. Czasem smutno.Chciałoby się uczestniczyć w tych no...wakacjach.Żeby wyjechać,to cały plan należy ułożyć skrupulatnie.Ale słuchajcie.Mając moją Matulkę i Tatulka w domku,to jest niemożnością takiego planu nie ułożyć!Na 2-3 dni wybywam.Pierwsze "wakacje" w tym roku.Nieee,nie powiem gdzie,niech wyobraźnia pracuje:) Długo długo nad tym myślałam.Powiem tylko tyle.Mając perspektywe,kolejnych 6 tygodni ganiania po szpitalach,czuję wielką potrzebę zaszycia się w jakiejś pustelni.Wśród natury.By do końca organizm mógł się dotlenić.By umysł mógł przeżuć informacje ostatniego tygodnia. By wyciszyć strach,zaszyty gdzieś po kątach.By wymazać wszelkie obawy w związku z chorobą.By być gotowym do bitwy rozstrzygającej,i tą bitwę wygrać.Tak-WYGRAĆ. No to dłużej nie myślę- jadę.


Kolejna część antyśmieciuchowej diety!

Baaaaardzo przepraszam że długo na ten jakże ważny temat nie pisałam.Bardzo bardzo bardzo.Mea Culpa! Ale już nadrabiam.
Soki.Jedną z ważnych rzeczy które zamieściłam w swojej diecie to codzienne picie soków.Soków warzywnych-ŚWIEŻO WYCISKANYCH.Na początku piłam je z niezłą krzywizną na twarzy.Nie przyzwyczajona do takiego smaku,piłam ze zdrowego rozsądku...no i mama stała nade mną.A nad nią Anioł.I szeptał do ucha.Nie spuszczaj jej z oka!Nie spuściła. Teraz pije sama.To jeden z nawyków które sobie wyrobiłam.Jeden sok rano i jeden wieczorem.Ale kluczem do sukcesu jest dobór warzyw. Po pierwsze,warzywa powinny być z ekologicznych upraw.Przy tej ilości leków i suplementów które biorę,nie potrzebuje zadnych innych nadproduktów,chemicznych naprysków,konserwantów zrzuconych na te biedne roślinki.Motto nasze- eko Eko :) Czasem na bazarkach są rolnicy,stojący ze swoją starą furgonetką albo wózkiem.Oni mają nie dość że tańsze,to jeszcze nie pryskane.Zdrowe. Ja robię dwa rodzaje soków. Ranny-z marchwii,buraka,jabłka,selera naciowego i pietruszki(korzenia).Czasem dodaje kawałek cukinii,i selera-bulwy. I wieczorem z buraka i jabłka. Słuchajcie.Nie dość że większość z tych składników ma właściwości,oczyszczające i odkażające,to do tego antyrakowe!(czytać Terapia Gersona,Antyrak)Tak,tak.Jeden buraczek niszczy nie lubiane przez nas komóreczki!no to chlup!-pochłąniam szybko.Do tego korzeń pietruszki(wystarczy jeden na szklanke soku) ładnie potrafi rozpuścić zalegające toxynki w nereczkach(np przy terapii dużą ilością leków),ba kamyczki nawet. Przy robieniu takich soków,wyjadam z jabłka pesteczki bogate w B17.A B 17 podobno nieźle działa na tego szkodnika wstrętnego. Przy piciu takich soków należy pamiętać o spożywanej ilości w ciągu dnia.Pamiętajmy bowiem-co za dużo to nie zdrowo.Jedna szklanka rano(powiedzmy 300ml) i druga wieczorem(200ml) -> tylę piję ja.Każdemu pewnie będzie odpowiadała inna ilość-organizm organizmowi nie równy.Jednak ilość taką dobierajmy rozważnie. Tak więc,słuchając się Doktorków naszych kochanych wspomagajmy naszą terapię w domku,pijąc świeże soczki i wyjadając pesteczki z jabłek.To naprawdę dużo nie kosztuje,prawie nic,a jeśli tylko może pomóc...czy warto się zastanawiać?Tu chodzi o życie przecież.

12 komentarze:

Ewa pisze...

czesc ja wedlug lekazy mam pol roku zycia wczoraj pzezylam swoj dzien smiercirobie wszystko zeby sie ratowac tak jak ty to robisz super terapie gersona stosuje regularni Masz racje tu chodzi o nasze zycie nie o smak czy zapach

Vespera&Ruff. pisze...

Paula! Serdecznie Cię pozdrawiam i informuję, że w sposób, w jaki potrafiłam, przyłączam się do akcji i mam nadzieję, że już wkrótce prześlesz mi info : ŚMIECI ZOSTAŁY RZUCONE ! ;))) Trzymam kciuki. Oto moja strona, na której pozwoliłam sobie "zareklamować" twój tort antyrakowy...
http://www.garnek.pl/vespera/6466543/sto-lat-sto-lat
Vespera.

Anonimowy pisze...

wszystko jest kwestia mobilizacji i motywacji...tak wiec soczki smakuja na pewno, bo maja smak zycia i chyba to jest najwazniejsze...dobry zwyczaj: nie zrywac z dobrymi zwyczajami, wiec pij nawet po rozegraniu juz śmieciuchem odpowiedniej ilości meczów wszelkiej maści... :) powodzonka

Gosia pisze...

Widzę PAula że jesteś zdeterminowana. Jak tak czytam o tych soczkach to nie wiem czy dałabym radę wypić:) Pewnie gdyby trzeba było to tak. Powodzenia! Wypocznij porządnie na tych mini wakacjach:) Ja też dzisiaj wybywam w głusze na kilka dni:)

PatiZgr pisze...

Bez przesady ludzie ;) co wy soku z warzyw nie lubicie??? Dobre przecież są :) a słyszałam, że soki z warzyw i owoców są zdrowsze niż same warzywa, ponieważ w wyciskanym soku nie ma miąższu, czyli są same witaminki, a te zle rzeczy są właśnie w skórce i miąższu :)) Ja bardzo lubie soczek z marchewki :) z jabłuszka i buraczka tez musi być całkiem całkiem :) Trzymam kciuki :)

Magdalena pisze...

Paula, melduje poslusznie, ze przylaczam sie do akcji: finansowo w miare mozliwosci, duchowo w 100%. Wrzuce tez link do Ciebie na moim blogu jak tylko wroce do domu (chwilowo nadaje z pracy). Glowa do gory, wierze, ze pozbedziesz sie tego gnojka!!

Miażdzyca pisze...

Witaj Paulinko !
Napisz do mnie na Gadu-Gadu 6861954 proszę - Basia

Unknown pisze...

Paula :) prócz soczków nie zapomnij o szklance czystej wody :) źródlano-mineralnej NIEGAZOWANEJ :)

Bibliotecznie pisze...

Paula, życzę Ci udanego wyjazdu do przyrodniczej pustelni :-) Zbierz siły do działania :-)

Anonimowy pisze...

Cześć. Strasznie ci współczuje. Ale pisze ten komentarz, żeby zachęcić cię do picia białej herbaty zamiast lub razem z zieloną. Biała jest dużo zdrowsza i 3 razy skuteczniejsza w walce z rakiem. Zachęcam cię do poczytania o niej w internecie i zastosowania.

Unknown pisze...

"Tu chodzi o życie przecież" - To Twoje słowa. Widzę, że masz wiedzę o wit.B17 i wyjadasz pestki z jabłek. Super, ale to za mało. To powinna być podstawa wraz z terapią Gersona. Nie chemia, nie radiologia, nie chirurgia. To są tylko kuracje niszczące organizm i nie dające trwałego efektu. Dlaczego? Wiesz przecież. One próbują usuwać OBJAWY a nie PRZYCZYNY.
Masz środki, możesz leczyć się w domu pod kierunkiem specjalisty. Jeśli nie chcesz wydawać pieniędzy przeznaczonych na operację, podaj mi adres, kupię tonę Laetrile i Ci ją wyślę. Szkoda tylko, że tak późno spotkałem Twoją stronę, bo operacja tuż tuż i z niej zapewne nie zrezygnujesz....
Podziwiam Cię dziewczyno i wierzę, że Twoja siła, Twój optymizm, Twoja determinacja jest główną przyczyną regresji i sukcesu walki z chorobą. Chemia zabija Cię przy okazji zabijania śmiecia. Statystyki pokazują dobitnie, ze śmieć przeżywa o wiele częściej niż człowiek tego typu leczenie.

cjwarlock pisze...

Witam. Adres strony podesłał mi kolega. Popieram w 100% Twoje zainteresowanie się metodami naturalnymi leczenia i to, że piszesz o swojej walce bloga. Zdecydowanie pozytywne i pożyteczne przedsięwzięcie. Pozdrawiam i... powodzenia!

Prześlij komentarz