środa, 8 grudnia 2010


Niuz!

Po kilkunastu dniach oczekiwań, prób normalnego funkcjonowania z głową zawieszoną w innym świecie dostałam plan działania. Na początek PET, CT, ekg, spotkanie z Dr. Kummar prowadzącą badanie, dodatkowo MRI całego ciała.
Ostatnie tygodnie pełne były masy rzeczy mocno związanych z codzienną egzystencją. Godziny oczekiwań na wieści zza wielkiej wody, niepewność w związku z organizacją i uzupełnianiem dokumentacji, i świadomość, że na kilka tygodni jestem bez żadnych leków, powodowały jednak, że myślami byłam daleko od otaczającego mnie świata. Dziś nie wracam w całości na Ziemię. Choroba poniekąd, w takiej małej części, deportuje moją głowę na inną planetę. Ale Kosmos też jest extra. Zresztą w dobie dzisiejszych statków kosmicznych można latać tu i tam...

Święta mogę spędzić w domu . Sylwestra z przyjaciółmi . 3 stycznia mam być w klinice NIH .
Chyba mogę być spokojna.Staram się nie myśleć o bardzo prawdopodobnej opcji bycia tam na długi czas leczenia...

8 komentarze:

Anonimowy pisze...

Paulino !!!

To również są dobre wiadomości . Co będzie po 3 stycznia , będzie dopiero ...za rok....więc masz czas .

Ile czasu by nie trzeba spędzić , to poprostu dasz radę . Pozatym jesteś jak rakieta , jak porshe , jak pocisk....więc czas ew pobytu będzie i tak krótszy niż u kogoś innego...

Trzymaj się ciepło , pozdrów całą swoją Rodzinkę..pogłaszcz zwierzyniec . I...be cool....pamiętaj..


To pisał Glad Rycerz co z troską tu zagląda i zaświadcza że zainteresowan losem Panny jest wielce !!!

Bywaj !!

Mamma Arrabiata pisze...

Pau, trzymasz się i nie puszczaj ... tego życia! Tu też jest fajnie ;-) Sama wiesz...
Poza tym, jak już pisałam kiedyś: widocznie potrzebujesz więcej czasu, żeby TEN podły twór w Twoim ciele poszedł sobie precz i to na zawsze, bez opcji powrotu! A kysz!!!!!A kysz!!!
pozdrawiam i obserwuję ;-))))

vibram pisze...

wszystko będzie dobrze, głowę masz nad chmurami a tam jest słońce, grunt że jest plan

widget pisze...

Czytam od dawna, komentuję chyba pierwszy raz: jesteś dzielna laska, silna jak nie wiem co! Dasz radę śmieciuchowi, choćby i gołymi rękoma (a juz na pewno siłą woli!) a co dopiero z pomocą Twoich amerykańskich przyjaciół. Przewietrz głowę, przez Święta naładuj akumulatory, w Sylwestra zabaluj do upadłego a w USA pozbądź się dziada raz na zawsze. Najważniejsze na ten moment, że wiesz na czym stoisz, masz punkt zaczepienia. Ślę fluidy!

Pola pisze...

Wiadomo - z nowym rokiem, nowe miejsca i nowe sprawy, oby same pozytywne. Będę czekać na relacje jak tam zimą wygląda DC.

widelczyk pomocnik pisze...

Lepiej chyba nie mogło się ułożyć, prawda? Tu nabierzesz sił i dobrej energii od rodziny i przyjaciół, a później w USA zmiażdżysz śmiecia!! Kto sobie poradzi, jak nie Ty? :)

Dżastina. pisze...

` Noo, trzeba być dobrej myśli !
Tak wiele osób w Ciebie wierzy, że nie ma możliwości, żeby coś było nie tak.
Trzymam kciuki, żebyś nie musiała siedzieć tam zbyt długo !

J.

M. pisze...

Dziewczyno, jesteś wspaniała :) Nikt nie zasługuje na życie bardziej niż Ty i jeśli ktoś może pokonać śmieciucha to właśnie Ty. Trzymam kciuki ze wszystkich sił i moc ciepłych myśli ślę. Trzymaj się.

Prześlij komentarz