wtorek, 4 stycznia 2011






No dobrze wyspałam się. Wczorajszy dzień zabrał mi tyle energii, że po powrocie do pokoju padłam na łóżko i zasnęłam niemal snem zimowym. Jak miś.
Dzień zaczął się dość wcześnie bo pomijając wczesne wstawanie już o 8 musiałam stawić się w oddziale Radiologii / CT MRI. Czułam się jakbym szła na podbój świata. Przygotowana na niemal wszystko, trochę z surową miną podeszłam do rejestracji by powiadomić o swoim przybyciu.
Na wstępie musiałam wypić butelkę kontrastu (mogłam wybrać sobie smak - bananowy), co w porównaniu do naszych polskich było dość smaczne. Niekoniecznie zdrowe, ale jak mus to mus.
Tomografia przebiegła sprawnie, później kolejno zrobiono mi EKG, ECHO i PET SCAN.
Najgorszy był głód bo od samego rana nie mogłam nic zjeść. Jak leżałam na ostatnim badaniu myślałam już tylko o najpyszniejszych przekąskach jakie niebawem miały wylądować w moim żołądku. Na koniec dnia czekało mnie najważniejsze - konsultacja. Dobrze, że był ze mną Andrzej, bo na spokojnie mogliśmy zadać wszystkie pytania, rozwiać wszystkie wątpliwości i przedyskutować sprawę.
Spotkanie z lekarzami trwało 2 godziny, najpierw wysłuchałam długiego wykładu o celach badania klinicznego, o możliwościach, obowiązkach i prawach pacjenta, samym leku, jego działaniu i ewentualnych efektach ubocznych (trochę długa ta lista ale taki urok chemii).Później była część przeznaczona na moje znaki zapytania.
Mogę śmiało powiedzieć, że zostałam zakwalifikowana do badania. Dostanę Cediranib. I to już dzisiaj.

Sprawa mojego pobytu wygląda tak. Przez pierwsze 2 cykle - czyli 2 miesiące, co 2 tygodnie muszę się stawiać tutaj w klinice i poddawać się małym kontrolnym badaniom. Po 2 miesiącach zrobią mi skany. Będzie można ocenić działanie leku, śmiem sądzić, że fantastyczne - ale nie zapeszajmy. Niestety przez 2 miesiące będę musiała tu być. W Stanach. Razem z lekarzami podjęliśmy decyzję, że najlepiej gdy ulokuję się gdzieś gdzie będę w stałym kontakcie ze swoim onkologiem z Dana Farber. Nie jest to wcale zła informacja, bo kocham Boston a już na pewno będzie mi milej spędzić czas z Jasonem i Elif (pamiętacie ich?). A teraz najlepsze. Po tym dwumiesięcznym okresie wstępnym będę mogła wrócić do Polski!!!! I żyć tam!! Biorąc lek i normalnie funkcjonując !! Co prawda co 2 miesiące będę musiała stawiać się znowu w NIH na skany, ale i tak jestem bardzo szczęśliwa z zaistniałej sytuacji. Bardzo się obawiałam tego, że sprawy przybiorą inny obrót.

Jeśli chodzi o stan rzeczy w moim ciele, to przez miesiąc detoxu jeden z guzków w płucach dość znacznie urósł bo do 2.8x 1.5 cm. Reszta wygląda chyba całkiem podobnie, ale będziemy to omawiać już w Dana Farber - w przyszłym tygodniu. Zresztą ma to małe znaczenie w mojej sytuacji, bo chodziło o to by poddać się leczeniu Cediranibem niezależnie od tego czy Śmieciuch się rozwinie bardziej czy nie. Faktem jest to jak się czuje i jak funkcjonuje. A tu nie mogę narzekać. :)

Dziś mam jeszcze MRI i drugie krótkie spotkanie z lekarzami. Jestem taka szczęśliwa !!!

10 komentarze:

Anonimowy pisze...

Hi Paula!!

Kto rano wstaje........Tobie to naprawdę !!!

Jesteś jak taran i to taki bezkompromisowy..Załatwiłaś tyle że zwykłemu smiałkowi napewno by tak nie wyszło..(mam na myśli siebie).

2 miesiące przejdą , to nie koniec świata.

Jestem pełen podziwu dla Ciebie i wierzę że kiedyś powiesz jeszcze nie jednemu , że to co niemożliwe , robi się najłatwiej....

Trzymaj się !!! Zasyłam 10,000,000,000,00 m3 uśmiechów i pozytywnej energii specjalnie dla Ciebie !!!!

Glad Rycerz , który sługą jest tu unizonym..

Mamma Arrabiata pisze...

Hej Pau! trzymam ( jak zwykle ) paluszki za powodzenie kolejnej misji w USA. Ogromnie cieszy mnie Twoje nastawianie do całego zagadnienia i nawet to, że Śmieciuch urósł nie wydaje się zagrożeniem. Ot, tam jesteś naprawdę bezpieczna ;-)
pozdrawiam gorąco!

Dorota pisze...

Super! hiper!

sabishi pisze...

Trzymaj się tam dzielna Dziewczynko! Mogę się tylko domyślać co czujesz... Jak wielu tu zgromadzonych trzymam kciuki za pomyślność leczenia!
Pozdrawiam Cię ciepło

Anna pisze...

Super wieści:) Trzymaj się ciepło:)

agnieszka.lalewicz pisze...

Cieszę się, że wieści pomyślne :-) Trzymam kciuki za bezpardonowe wymiatanie śmieciucha przez amerykańskie siły lecznicze. Dzięki za dokładne sprawozdania z USA, to dla mnie, jako osoby związanej ze służbą zdrowia, szczególnie interesujące. Pozdrawiam i wysyłam moc ciepłych myśli za ocean
Agnieszka

Ewa pisze...

Paulinko

Jesteś absolutnie niezwykła. Mimo tylu zajęć i wrażeń znajdujesz czas i siłę aby tak szcegółowo opisać co się z Tobą dzieje.
A dzieje się dobrze!!!
I tak dalej trzymaj.
Dwa miesiące szybko miną. Efekty będą REWELACYJNE!!!!!!
Pełna wiary trzymam kciuki i pozdrawiam.

widelczyk pomocnik pisze...

Jakieś takie mam wrażenie, że te dwa miesiące miną, jak z bicza strzelił ;) wrócisz przed marcem i zacznie się wiosna. Specjalnie dla Ciebie :)

KARO pisze...

:)

Martinique pisze...

Super!
Tak trzymać :)

Prześlij komentarz