sobota, 8 stycznia 2011

To był ciężki tydzień. Pomijam ilość medycznych spotkań, badań, skanów i rzeczy, które trzeba było załatwić. Najgorszym okazało się zderzenie z działaniem Cediranibu tym jak funkcjonuje mój organizm. Powiem krótko. Ścięło mnie z nóg. Totalnie. Nie dość, że odczuwałam niezwykle silny ból w klatce piersiowej i głowie (to efekt uboczny leku), to terapia zabrała mi 70% moich sił. Byłam trochę przerażona i zaniepokojona. Zmęczona - przede wszystkim. Paradoks mojego leczenia? Podawana chemia powoduje o wiele gorsze samopoczucie niż sama choroba (Śmieciuch od operacji w 2009 nie dawał fizycznych oznak jakiegokolwiek życia). Pewnie dzieje się tak w wielu innych przypadkach, nie tylko w moim. Nasuwa się pytanie jaką cenę trzeba ponieść za to by być zdrowym? Trochę obawiałam się podróży do Bostonu w pojedynkę, bo poważnie brakło mi sił i marzyłam tylko o cieplutkim łóżku. Jakoś jednak to wytrzymałam. Nie wiem za bardzo z jakich przyczyn, ale siedząc na lotnisku w Dulles i czekając na opóźniony lot zaczęłam się czuć ciut lepiej. Poczułam nawet małą chęć by coś zjeść ( nie muszę chyba dodawać, że nowy lek niemal całkowicie zabrał mi apetyt), więc szybko podreptałam do knajpki "Green leafs" gdzie można było zaopatrzyć się w coś zdrowego. Pomogło jeszcze bardziej. Kilka kęsów świeżych warzyw dodało jeszcze trochę energii. Przynajmniej siedzenie i oczekiwanie na boarding, nie były już tak nieppo tym jak łyknę tabletki. Muszę wtedy na 2 godzinki się położyć, połknąć proszki przeciwbólowe. Później już jest troszkę lepiej. Zapewne na przestrzeni 2 miesięcy będę czuła się różnie. Cieszę się z dnia dzisiejszego, gdzie naprawdę czuję dużą ulgę. Do Bostonu dotarłam bez kolejnych przeszkód. Nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo to miasto jest mi bliskie. Dojeżdżając do miejsca, w którym chwilowo się zatrzymuję ( a możliwość ta jest efektem kolejnego szczerego, ludzkiego i dobroczynnego odruchu Pani Ewy K. ) czułam się prawie jak u siebie. Szybko wzięłam kąpiel i oddałam się w objęcia Morfeusza. Potrzebowałam snu. Bardzo.

Dziś znów jakby przybyło troszkę sił. Na razie nie zapeszam i się nie nadwyrężam. Dużo odpoczywam i staram się słuchać komunikatów wysyłanych przez moje ciało. Najgorzej w zasadzie jest zaraz po tym jak łyknę tabletki. Potrzebuję wtedy 2 godzin na sen i łóżkowe lenistwo. Często nie obchodzę się też bez leków przeciwbólowych.
Ale potem jest jakby lepiej.

W ciągu tych 2 miesięcy pewnie będę czuła się różnie. Mam jednak nadzieję, że chwile w których w zasadzie nie jestem w stanie w żaden sposób samodzielnie funkcjonować nie będą zbyt częste.Sama myśl o tym przyprawia mnie o dreszcze.
Na zdjęciu pół przytomna, w oczekiwaniu na lot.

26 komentarze:

Marcin pisze...

Przesyłamy Ci Paula dużo energii z Polski... ewidentnie śmieciuch dostaje teraz w kość:) jesteśmy z Tobą!!

Anonimowy pisze...

My zaś z bliżej nieco również z żona przesyłamy Tobie całą MOC SIŁ !!!!

Cały czas nasze myśli krążą wokół Ciebie oraz innych ,których dzęki Tobie , zauważylismy i wspieramy rownież..

Osobiście wierzę że kiedyś się spotkamy a za 30 lat sama powiesz , że przezyłam , byłam , udało się..Do tego czasu zaś przecierasz szlak dla siebie i zapewne dla innych , którzy dzieki Tobie , Twemu samozaparciu podnoszą się na duszy i ciele i widzą że jest Ktoś co pokazuje...UCZY !! , oraz robi wszystko żeby się udało...

Jest nam przykro ,że cierpisz oraz męczysz się przez skutki uboczne....Może jeśli się da na pocieszenie powiem że zaszłaś już w swej drodze tak daleko i udało Ci się osiągnąć tyle rzeczy , których uwieńczeniem są chociażby te tabletki...WIEC 3MAJ SIĘ MOCNO !!!!!!!


Glad Rycerz co na posterunku jest i wie że kiedyś będzie świeciło inne sońce...!!

kate pisze...

Paulinko, po każdej burzy jest słońce, pamiętaj o tym, Musisz przywdziać taką zbroję, która cierpliwość się nazywa i przecierpieć ten czas. My jesteśmy z tobą cały czas i poczuj się tak, jakbyśmy siedzieli obok twojego łóżka i trzymali cię za rączkę. Będzie dobrze Pau, zobaczysz!

Sylwia pisze...

Witaj, Paulino:)
I ja dołączam się do życzeń zdrówka, zapewniam również o swojej duchowej obecności w Twoim życiu:)
Może jakaś modlitwa jest w stanie wykurzyć śmieciucha? Trzeba by potrzepnąć Najwyższemu, żeby zadziałał?
Nie martw się, biorę to na siebie:)
Tymczasem pozdrawiam cieplutko i dobre myśli zostawiam:)
Sylwia, Tychy

Magda pisze...

Paulinko, przesylam duzo pozytywnych mysli i jak zawsze wierze mocno, ze bedzie dobrze.

Bazylia pisze...

tak!!! silna kobitko:)po każdej burzy słońce!!! ja sobie zawsze to powtarzam, w każdej sytuacji jaka mnie spotka, ściskam Cię mocno! bądź Sobą, czyli najdzielniejszą bojowniczką świata:)

Magda T. pisze...

Paula pozdrawiam bardzo, bardzo serdecznie-wiele ciepłych myśli w Twoją stronę WOJOWNICZKO.

Michaelina pisze...

Paulinko, dopiero od niedawna, za to codziennie zaglądam tutaj i wspieram Twoja walkę całym sercem, oraz siłą woli.Jakże niewiele to jednak znaczy wobec cierpienia i chyba samotności, jakiej doznajesz, będąc tak bardzo daleko od swoich najbliższych,którzy w najcięższych chwilach słabości mogliby być przy Tobie.Twoje zdjęcie z lotniska mówi wszystko...Boże...czuwaj nad Paulą, już wystarczająco dużo przeszła !

Prunia pisze...

samotność nie doskwiera aż tak bardzo, przynajmniej nie tu - w Bostonie. Rodzice są najwspanialszym wsparciem jakie mogłabym sobie wymarzyć. Podróż tutaj w pojedynkę była poniekąd moim wyborem.
Najgorszy jest ból i ten brak sił - obkroiły mnie przez chwilę z poczucia kontroli nad tym wszystkim. Ale dziś, z godziny na godzinę (dosłownie) czuję się coraz lepiej. Siły wracają, apetyt mniej, ale dużo robię by regenerować organizm. Mnóstwo ciepełka dopływa do mnie zza oceanu. Dziękuję!

Anna pisze...

Ja też wierzę, e teraz musi być tylko lepiej i będzie. Jesteś fantastyczną osobą:0 trzymaj cię cieplutko:) Moc pozdrowień wysyłam leniwą zimową porą:)

bloggerka: niespa pisze...

Wiem, że to wszystko jest trudne, ale może sprawy się ułożą. Czego Ci Paula bardzo życzę! Moc uścisków!

Michaelina pisze...

Miałam na myśli fizyczną obecność,pomoc,dotyk kogoś bliskiego,ale domyślam się,że gdyby tylko było możliwe, Twoi najbliżsi opiekowaliby się Tobą w tak trudnych chwilach.Nie wątpię,że ich serca drżą o Ciebie Paulinko i są blisko Ciebie......zresztą serca wszystkich,którzy poznali Twoją historię.
Najlepsza wiadomość,że czujesz się lepiej...coraz lepiej!!Gorąco pozdrawiam!M.

Ewa pisze...

Paulinko

Śmieciuch ostro walczy-stąd te bóle.Ale już wie że z Tobą nie ma ŻADNYCH szans!I dlatego tak się wścieka.
Dasz radę.Potrzebujesz jeszcze trochę czasu a już za chwilę wrócisz do domu zdrowiusieńka.

Trzymam za to,aż do bólu,kciuki.

Pozdrawiam

bozenas pisze...

Paulinko:))moja dzielna dziewczynko:)))będzie dobrze ,bo musi byc:)))Tyle już przeszłaś:)))Faktycznie-śmieciuch walczy dlatego ten ból i osłabienie..ale już niedługo i się nie podniesie i Twoje będzie zwycięstwo:)))))))

frantic-girl pisze...

Paulinko,
Moc pozytywnych wibracji i energii!!! Dasz radę!!!!!!!

k.

dropgirl pisze...

tak tak, dużo siły.... Bo to teraz najcenniejsze żródło!!!

widelczyk pomocnik pisze...

Uszy do góry, Pau. Bierz Cediranib, zepnij poślady i wykurz śmiecia. Nie bój się poczuć czasem troszkę gorzej, bo to normalne, że leki mają swoje działania uboczne, zwłaszcza takie leki. Będzie przecież lepiej, to tylko kwestia czasu :) tymczasem rób to, co Twojemu organizmowi potrzebne. My tu dzielnie wspieramy :)

bajoj pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
bajoj pisze...

hej

Wiele leków zwala z nóg, szczególnie na początku terapii. Z czasem organizm się przyzwyczaja i funkcjonuje w miarę normalnie.To zapewne kwestia czasu.

Tymczasem strumień ciepłych uczuć i myśli dla Ciebie.

Oligofreno pisze...

Paulino,
Czytam Twojego bloga od jakiegoś czasu, ale piszę pierwszy raz właśnie teraz.
Jestem pełna podziwu dla Twojej walki o zdrowie i życie, Twojego optymizmu i odwagi. Wierzę, że uda Ci się pokonać chorobę. Życzę Ci, jak zapewne wszyscy odwiedzający tego bloga, żeby lek pomógł ją wykurzyć.
Czy wiesz, że jest jeszcze jeden blog dziewczyny walczącej ze Śmieciuchem? Znalazłam go przypadkowo, gdy wpisałam w Google nazwę Twojego nowotworu po odwiedzinach tutaj: http://www.aniahermanowicz.pl.
Życzę Ci mnóstwa sił do walki, a Śmieciowi ostatecznego końca!

Rika

Anonimowy pisze...

Hi Paula !!!

Jak mija poniedziałek ?

Może torszkę chociaż lepiej się czujesz?

Życzę formy na dalej oraz przesyłam uśmiechy na następne dni...Bywaj!!

G R !!

Qoopka pisze...

trzymaj sie dzielnie!!! wszyscy tu trzymaja za Ciebie kciuki! pozdrawiam

Anonimowy pisze...

Trzymam za Ciebie kciuki Paula!

Ewa pisze...

Paulinko
Czy dziś trochę lepiej?

kasia. pisze...

Paulinko, mimo, ze nie znam Cie wcale to jednak co nieco dzieki blogowaniu o Tobie wiem, a napewno wiem, ze potrzebujesz teraz cieplych mysli i takie cieple mysli sle do Ciebie z Wroclawia, poza tym mimo, ze robie to na swoj sposob i malo tradycyjnie napewno sie za Ciebie bede modlic, moze to frazes, ale to tak jakbym wysylala Ci te pozytywne wibracje, tylko przez posrednika, ktorego imienia sama jeszcze nie jestem w stanie okreslic!!! pozdrawiam!!!!

Anonimowy pisze...

Hej..Hej..!!!

Paula jak TAm zasyp śniegowy ???

HOooOOppppp....hhhhoooooPPPPPP...!!!!!!!

Pozdrawiamy!!!!!

Czy jest może już lepiej???

G R ...co zakopan po kostki.. jest

Prześlij komentarz