wtorek, 12 kwietnia 2011


Ten tydzień zaczął się totalnym przeciwieństwem do poprzedniego. Nie dość, że moje ciało jest troszkę bez prądu to wkradł mi się w codzienność znacznych rozmiarów śpioch. Najprawdopodobniej szalejące od Cediranibu hormony ciągną mnie do łóżka, ale niestety cierpią na tym zaległości szkolne. No ale nic za wszelką cenę. Staram się codziennie zrobić chociaż małą porcję zadań, tak żeby sumienie było w miarę czyste.
A więc moi drodzy, przyszło mi powrócić na Żoliborskie rewiry. Moje aktualne cztary kąty, wypełnione są światłem, na stole kwitnie bukiet tulipków, który dostałam od rodziców, Koga na moim łóżku, Koty na Kodze - czyli wszystko gra.
Z początku czułam się tu trochę samotnie, nieswojo. To nowy etap w moim życiu, coś zupełnie świeżego. Z każdym jednak dniem, przyzwyczajam się do tego ruchu.
Czas leci niepostrzeżenie. Już za 2 tygodnie ważne skany w NIH, ciekawam, co tym razem usłyszymy.

4 komentarze:

M. pisze...

Będę trzymać kciuki, żeby skany wyszły dobrze :) Zazdroszczę Ci tej odwagi życia, mimo ciągłych problemów i trudności nie poddajesz się...

Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego! :)

marko pisze...

Gratuluje nowego miejsca, mysle ze Zoliborz korzystniejszy od Mokotowa ale to tylko moja subiektywna ocena

Anonimowy pisze...

A ja wiem że za dwa tyg znou powiem....A nie mówiłem...!!!

Pozdrawiam Ciebie i wydaje mi się że samotną taka piekna kobieta nie może być za długo....I za to też trzymam kciuki...!!!

Pozdrawiam i tak się cieszę że Ciebie poznałem..!!!!!

Unknown pisze...

Witam i pozdrawiam! Trzymam kciuki za Ciebie Paulinko!

Prześlij komentarz